ARCHIWUM Magazynu B&B - zakończył działalność w 2018

Skręt

„Bezpieczny” papieros to wynalazek nienowy, bo blisko pięćdziesięcioletni. Do niedawna jednak żadnej ze znanych firm nie udało się wymyślić i zrealizować takiego produktu, który konsumenci by zaakceptowali i polubili. W każdym razie już w latach 60. Philip Morris próbował wprowadzić na rynek pierwszego bezpiecznego papierosa, ale wynalazek nie znalazł uznania w oczach palaczy. Potem było szereg prób tego i innych producentów, aż dopiero w 2006 r. Chińczycy wyprodukowali pierwszego elektronicznego e-papierosa „Ruyan V8”. Ruyan pierwotnie wykorzystywał ultradźwięki. Obecnie e-papierosy posiadają element grzewczy (atomizer), który podgrzewa płyn z nikotyną. Dzięki temu tworzy się para, dająca złudzenie, że to dym. Nie zawiera ona jednak substancji smolistych.

Kiedy mowa o wyższości e-papierosa nad „analogiem”, zwykle wymieniany jest jego wpływ na zdrowie, na otoczenie oraz minimalizacja kosztów związanych z paleniem. Dym z e-papierosa jest właściwie niewyczuwalny w otoczeniu, nie osadza się na ścianach, tkaninach, ubraniu. Nie można nim wywołać alarmu przeciwpożarowego. Koszty związane z e-paleniem to jakieś 30 złotych miesięcznie na płyn zawierający nikotynę (poza wypadkami nagłymi, kiedy zepsuje się bateria lub atomizer – w dalszym ciągu jednak nie daje się tych kosztów porównać z kosztem ponoszonym przy codziennym paleniu).

Kwestie zdrowotne są bezdyskusyjne, jednak dość często podważane przez przeciwników e-papierosów, którzy podkreślają, że nie ma badań, które z pewnością wykluczyłyby negatywny wpływ papierosów elektronicznych na zdrowie w dłuższej perspektywie, a także fakt, że e-papieros poniekąd się nie kończy jak analogowy, można zatem palić, palić, palić i przyjąć przez to nadmierną dawkę nikotyny.

Jest w tym sporo hipokryzji. Chyba mało kto radzi się lekarza, gdy kupuje plastry nikotynowe albo nikotynowy inhalator w aptece. Papierosy analogowe, chociaż udowodniono ich szkodliwość, są dopuszczone do sprzedaży. Przy równoczesnej nagonce na palaczy opłaca się rozważyć alternatywę, jaką jest papieros elektroniczny.

Równocześnie warto wiedzieć o e-papierosie kilka rzeczy.

Ma on inny smak niż papieros analogowy – co nie oznacza, że gorszy. E-liquidy (czyli płyny z nikotyną) są produkowane w rozmaitych smakach. Znalezienie takiego, który nam pasuje, może trochę trwać.

E-liquidy mogą mieć zróżnicowaną ilość nikotyny – od mocnych, aż do zupełnie jej pozbawionych.

Trzeba nauczyć się sposobu zaciągania, bo jest on zupełnie inny, niż przy papierosie analogowym. Co więcej – jest inny dla różnych modeli. Pierwszy tydzień to opanowanie nowej techniki palenia.

O „skręta” trzeba dbać, jak o każde urządzenie elektroniczne. W tym wypadku jest to codzienne osuszanie atomizera, jego kąpiel raz na kilka dni, dolewanie płynu do kartridża, zmiana gąbek we wkładach, no i ładowanie baterii. Mimo że brzmi to kłopotliwie, jest zdecydowanie mniej uciążliwe od nieustannego prania śmierdzących dymem ubrań, mycia popielniczek, rozglądaniem się za palarnią oraz walki z poczuciem winy, że podtruwa się swoich domowników albo zwierzęta.

Można sobie swojego skręta zindywidualizować, ponieważ niektóre sklepy oferują już grawerowanie na baterii lub atomizerze dowolnego tekstu lub grafiki. Tym prostym sposobem i niewielkim kosztem połączymy tradycję z nowoczesnością.

LBM


ilustr. Agnieszka Słowińska

Business&Beauty Magazyn