ARCHIWUM Magazynu B&B - zakończył działalność w 2018

Genewski Salon Samochodowy

Premiery z każdego chyba salonu samochodowego można podzielić na dwie grupy: prezentujące auta do normalnego użytku i prototypy robione na pokaz, a później ewentualnie dla wąskiej grupy odbiorców. Tłumacząc na nasze: można zobaczyć samochody nadające się na zwykłe drogi i takie, którymi na nie raczej nie warto wyjeżdżać.

 

Bo czy ktoś wyobraża sobie wypad do kina albo na zakupy 700-konnym Lamborghini Aventador? Gdzie go postawić, jak wjechać na krawężnik albo ominąć dziury w jezdni? Pokonanie torów tramwajowych, nie mówiąc już o niektórych przejazdach kolejowych, może dostarczyć sporych emocji, a nawet spowodować późniejsze wydatki na nowe elementy zawieszenia… Takie myśli nachodzą człowieka, gdy spaceruje wokół podobnych cacek. Złośliwi powiedzą: zazdrości, bo go nie stać. Ale choć niektóre pojazdy prezentowane w marcu w Genewie pokazują oczywiście piękno, wysiłek konstruktorów i kunszt wykonawców, to nadają się tylko do garaży bogatych kolekcjonerów. A jeździć nimi najlepiej na torach lub mało uczęszczanych i bardzo dobrej jakości drogach. Ponieważ kryzys chyba dobiega końca, na targach wiele było mocno „wypasionych” aut, a oszczędności nie były już tak eksponowane, jak przed rokiem czy dwoma.

Audi pokazało koncepcyjny model A3. Samochód cieszył się dużym powodzeniem, choć nie do końca wiadomo dlaczego. Przedstawiono wersję sedan, dłuższą o ok. 20 cm od aktualnego A3, wyglądającą jak mniejszy A4. Uwagę na pewno przyciągały designerskie lusterka boczne i klamki drzwi. Dla miłośników „a trójki” jest to małe rozczarowanie, bo ten model kojarzył im się przede wszystkim jako trzydrzwiowy, nieco sportowy kompakt, a ostatnio także wydłużony Sportback, spełniający rolę małego kombi. Czas pokaże, co dalej z popularnym również u nas A3.

Hyundai, który również zalicza się do chętnie kupowanych w Polsce marek, pokazał nowe kombi i40. Jeśli ten samochód będzie miał dobrą cenę, może szybko zająć znaczące miejsce na liście najlepiej sprzedawanych. Zwłaszcza wersja z silnikiem wysokoprężnym, który według producenta ma palić 4,3 l na 100 km. Kia, druga ze znanych u nas koreańskich firm, pokazała odnowione Rio. Obaj dalekowschodni producenci zdobywają rynek niskimi cenami, więc pewnie już wkrótce zobaczymy te dwa samochody na naszych ulicach.

Na pewno dłużej poczekamy na nowy model Škody. Pokazany w Genewie czterodrzwiowy hatchback ze szklanym dachem to prawdopodobnie nowa Felicja, choć tutaj nazwany Škoda Vision D. Wiadomo, że na 2012 r. producent z Mladá Boleslav planuje wypuścić na rynek nowy model, pomiędzy Fabią a Octavią. Zaprezentowany samochód przypomina nieco Audi. Wygląda bardzo nowocześnie i powinien zostać dobrze przyjęty przez rynek, tym bardziej, że właśnie czeska marka jest tańszą alternatywą dla tych, którzy nie mogą albo nie chcą kupować droższych Audi lub Volkswagenów.

Dłużej przyjdzie poczekać także na hybrydowego Opla Amperę. Pokazany pierwszy raz w 2009 r. na salonie we Frankfurcie jako samochód koncepcyjny, jest już produkowany w USA. Jeśli trafi do nas, to raczej tani nie będzie. Choć kto wie, może kiedyś produkcja tego samochodu zostanie umiejscowiona w gliwickiej fabryce?

Jednym z bezpośrednich konkurentów General Motors jest Ford. Koncern pokazał B-Maxa, kompaktowego vana skonstruowanego na bazie Fiesty. Charakteryzuje się on tym, że przednie drzwi otwierają się tradycyjnie, a tylne są przesuwane. Wnętrze jest zgodne z obecną stylistyką aut tej marki. W tym segmencie robi się naprawdę ciasno, bo konkurentów jest sporo. Trudno się jednak dziwić, że Ford chciał tu też mieć swojego przedstawiciela, bo klienci chętnie tego typu auta kupują.

Jednym z jego konkurentów będzie prawdopodobnie pokazany przez Mazdę nowy kompaktowy SUV. Jest to mniejszy CX-7, który na rynek trafi pewnie jako CX-5.

Jeśli już jesteśmy przy większych, a przede wszystkim wyższych samochodach, trzeba wspomnieć koniecznie o nowym vanie Volkswagena. ”Nowy” nawiązuje aż do 1950 r., gdy zadebiutował T1, czyli popularny w Niemczech Bulli, zwany również ogórkiem albo mikrobusem. Ta ostatnia nazwa przyjęła się na długo, podobnie jak „adidasy”. Rzeczywiście, jego wygląd łączy w sobie nostalgię z nowoczesnością. Jeśli chodzi o silnik, możemy już mówić tylko o nowoczesności: elektryczny, pozwalający jechać do 140 km/h i o zasięgu 300 km. Pełne ładowanie akumulatorów trwa poniżej godziny. Trudno powiedzieć, czy trafi do produkcji, ale wszystko wskazuje na to, że tak. Bo to Volkswagen, bo ogromna tradycja tego konkretnego modelu, bo jest możliwość montowania innych silników. Co prawda, nie będzie to już przełom na rynku, jak 61 lat temu, ale powinien sobie poradzić z konkurentami. Tym bardziej, że zawsze był znany ze swojej wielofunkcyjności.

Potencjalnie duże szanse na sukces ma u nas także Toyota Yaris HSD, czyli hybrydowa wersja popularnego u nas małego samochodu. Jest to kolejny model japońskiego producenta, który otrzymał znaną od lat technologię podwójnego napędu. Więcej o autach hybrydowych piszemy w osobnym artykule, nie sposób jednak nie zauważyć kolejnych debiutów w tym segmencie. Swój pierwszy pojazd terenowy z podwójnym napędem „diesel hybrid plug in” pokazał Land Rover. Samochód jest w stanie pokonać do 32 km bez używania silnika spalinowego, będzie ładowany z gniazdka. Zwolennicy tej marki, a jest ich u nas wielu, sądząc po ilości aut jeżdżących po naszych ulicach, będą jednak musieli poczekać na ten model do 2013 r.

Swoją gamę hybryd rozszerzył także Porsche. W oparciu o dostępnego już na rynku Cayenne pokazał nową Panamerę S Hybrid. Samochód z jednej strony osiąga 270 km/h i przyspiesza do „setki” w 6 sekund. A z drugiej – koncern reklamuje go jako najoszczędniejsze Porsche w historii, które jest w stanie uzyskać średnie spalanie na poziomie 6,8 l na 100 km. Panamerę S Hybrid napędza zespół silników wcześniej wykorzystany i sprawdzony w modelu Cayenne S Hybrid. Głównej siły napędowej dostarcza trzylitrowy, doładowany sprężarką silnik V6 o mocy 333 KM, wspierany przez silnik elektryczny o mocy 34 kW. Każda z tych jednostek może pracować samodzielnie lub wspólnie z drugą. Silnik elektryczny pełni przy okazji rolę alternatora i rozrusznika, a jest podłączony do akumulatora niklowo-metalowo-wodorkowego (Ni-MH), gromadzącego energię odzyskiwaną w fazach hamowania i normalnej jazdy.

Jednak dla prawdziwych fanów Porsche na pewno ciekawsze były pokazane na targach dwa modele z limitowanej serii Black Edition: 911 oraz Boxter S. Fabrykę opuści jedynie 1911 egzemplarzy tego pierwszego, w wersji coupé i cabrio, a Boxter S znajdzie 987 nabywców. Jak sama nazwa wskazuje, w obu autach dominuje kolor czarny, uzupełniony metalowymi wykończeniami. Wyposażenie standardowe jest bardzo bogate, ale można zamawiać dodatkowe elementy. Ale ta seria odwołuje się do klasycznego, nieco spartańskiego wyglądu samochodów ze Stuttgartu, oferując w standardzie m.in. manualną, sześciobiegową skrzynię.

Kogo nie stać na czarne Porsche, może rozważyć w przyszłości zakup Mercedesa C Coupé. Samochód prezentuje się naprawdę ładnie i klasycznie. W tej klasie ceny nie są wygórowane, a oferta silników zróżnicowana, dlatego można śmiało powiedzieć, że BMW serii 3 Coupé ma nowego, poważnego konkurenta.

W ten sposób przeszliśmy do propozycji dla bardziej zasobnych portfeli. Ale co właściwie napisać o Bugatti Veyron Super Sport czy Koenigsegg Agera R, albo Lamborghini Aventador? Po prostu życzmy sobie wszyscy, abyśmy kiedyś mieli okazję przejechać się takim cackiem, nieco oderwanym od rzeczywistości (nie tylko polskiej, dodajmy), po jakimś torze wyścigowym. Trochę inaczej jest z Ferrari FF, pierwszym samochodem z tej stajni napędzanym na cztery koła. Ma cztery siedzenia, a niektórzy widzą w nim nawet coś w rodzaju sportowego kombi. Ale 660-konny silnik V12 już niczym nowym w Ferrari nie jest, więc pewnie kilka egzemplarzy, prędzej czy później, trafi do nas.

Nie wiadomo z kolei, czy podobnie stanie się z elektrycznym Rolls Roycem Phantomem. Wiadomo, że dwa silniki elektryczne rozwiną moc prawie 400 KM, o zasięgu zaś milczano w iście brytyjskim stylu.

Wróćmy na ziemię, czyli do stoiska Lancii. Zobaczyliśmy nową Lancię Flavię i ważną dla nas Ypsilon. O gustach się nie dyskutuje, ale patrząc na przód obu aut widać porozumienie z Chryslerem. Zresztą, chyba nie tylko z przodu, a przecież Lancia zawsze kojarzyła nam się z elegancją i wyszukanym designem. Czy zatem po raz kolejny sprawdzi się reguła, że to amerykański koncern bardziej korzysta na aliansach z europejskimi producentami? Tak było z Daimlerem, a teraz zanosi się na kolejne, marketingowe (i nie tylko) zyski z mariażu z Fiatem. Czas pokaże, czy fabryka w Tychach znów odniesie sukces i będzie pracowała pełną parą przy produkcji nowej Lancii Ypsilon.

Na koniec zostawiłem coś, co podobało mi się najbardziej: Citroën Metropolis. Być może jest to przyszły DS9. Piękne, nowoczesne kształty tego samochodu nawiązują do najlepszych czasów tej marki, a historię ma bogatą… Jeśli więc trafi do seryjnej produkcji, mam tylko jedno życzenie: aby nie był to kolejny Citroën, który owszem, prezentuje się pięknie, ale w codziennej eksploatacji ciągle szwankuje. Tak niestety ostatnio często bywało.

Tegoroczny 81. salon w Genewie zgromadził ponoć w sumie 170 różnych premier. Różnych, bo niektóre z nich to jakieś drobne modyfikacje, albo np. silnik przeniesiony z wyższego modelu do niższego. I już mamy „premierę”. Reklama dźwignią handlu.

Przedstawiliśmy subiektywny wybór tego, co zwróciło naszą uwagę. Następny duży salon samochodowy już we wrześniu.

 

Klaudiusz Madeja

Business&Beauty Magazyn