Lotniskowy dress code
W mojej wyobraźni lotniska zawsze pełniły rolę bramy łączącej światy równoległe. Za czasów poprzedniego systemu politycznego to nawet nie była przenośnia. Godziny spędzone w hali przylotów w oczekiwaniu na permanentnie opóźnione samoloty zza oceanu dawały rzadką możliwość osobistego doświadczenia istnienia jakiś innych, lepszych matriksów. Pamiętam z dzieciństwa skomplikowaną grę strategiczną, w którą bawiliśmy się z obsługą naziemną warszawskiego Okęcia. Polegała na tym, by zablokować nogą otwierające się od środka drzwi, tak przemyślnie, by dało się zajrzeć do sekretnego pomieszczenia, w którym na taśmie jeździły zagranicznie wyglądające walizki. Ów uparcie powtarzany manewr spotykał się z gwałtownym sprzeciwem obsługi, więc co chwila wybuchały awantury. Słowem – zabawa na sto fajerek.
...